niedziela, 20 kwietnia 2014

rozdział 7: to ty dałeś im nadzieję

Od tego pamiętnego wieczoru minął ponad tydzień. Rano zjedliśmy śniadanie, a później tak po prostu wyszedłem. Wielokrotnie wracam myślami do tej nocy, lecz serce boli za każdym razem. Chcę znów trzymać Cię w ramionach, zasypiać i budzić się przy Tobie, już zawsze. Wczoraj wyjechaliśmy z drużyną na finał Pucharu Hiszpanii. Byliśmy w dobrej myśli. Rano, na śniadaniu, gdy siedziałem przy stoliku w jadalni z Cristianem, Gerardem i Andresem zadzwoniłaś Ty. Byłem w niebie, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłem Twoją uśmiechnięta twarz. To zdjęcie zrobiłem w dniu, gdy Hiszpania wygrała Euro 2012, na policzku miałaś namalowaną flagę i koszulkę reprezentacji na sobie. Przeprosiłem kolegów podchodząc do okna i odebrałem.
- Cześć, Rose - przywitałem się opierając się o parapet i spoglądając przez okno.
- Hej. Dzwonię żeby życzyć Ci powodzenia dzisiaj. Trzymam mocno kciuki. - usłyszałem.
- Dziękuję. Miło, że dzwonisz. - odparłem zagryzając dolną wargę.
- Chciałam cię jeszcze przeprosić, że się nie odzywałam, ale miałam zaliczenia w zeszłym tygodniu. Bardzo dziękuję za kamerę. - rzekłaś, a ja od razu wyobraziłem sobie, jak biegasz z nią po parku i się śmiejesz.
- Już mówiłem, że ci się należała. Chcę widzieć rezultaty, jak przyjadę.
- Nie ma sprawy. Muszę kończyć, bo Elena po mnie przyszła. Liczę na was. - parsknęłaś, a ja w słuchawce usłyszałem głos Twojej przyjaciółki, która próbowała śpiewać piosenkę lecącą w radiu.
- Zaczekaj. - jęknąłem zdając sobie sprawę, że chcesz zakończyć rozmowę. - Nie rób niczego głupiego, nie będę mógł przyjechać tak szybko. - dodałem, a ty parsknęłaś śmiechem.
- Nie martw się. Powodzenia. - zakończyłaś. Wróciłem do stolika, by dokończyć sałatkę.
- Myślałem, że dałeś sobie spokój z Rose. - zagaił Cristian, za co oberwał w potylicę od Gerarda. Nie odpowiedziałem przyjacielowi, tylko upiłem łyk kawy.
~*~
Ostatni wdech i wydech, ostatnie spojrzenie na wnętrze tunelu, ostatnia sekunda spokoju. Weszliśmy na murawę, by wysłuchać hymn Hiszpanii, po którym rozpoczął się mecz. Pierwszą połowę, która przegraliśmy 0:1 pamiętam jak przez mgłę. Nie wiedzieć dlaczego nie byliśmy sobą, daliśmy Madrytczykom za dużo przestrzeni i luzu. Martino podczas przerwy w szatni dawał nam wskazówki, mówił o kibicach, o radości jaką im sprawimy... na murawę wyszliśmy w bojowych nastrojach, pełni wiary i nadziei. Kiedy z korneru Xavi dośrodkował piłkę chciałem zrobić wszystko, by pomóc mojemu klubowi. Udało mi się! Strzeliłem gola! Strzeliłem go w tak ważnym momencie! Chłopcy skoczyli na mnie, w tej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a gola oczywiście zadedykowałem Ericowi, którego imię miałem napisani na dłoni. Podbiegłem do jednej z kamer wskazując na nią. Niestety, ta chwila nie trwała długo. W osiemdziesiątej szóstej minucie wszystko dobiegło końca. To przeze mnie przegraliśmy! Nie zdołałem wygrać pojedynku z Garetem Bale'm, który strzelił drugiego gola. Upadłem na murawę i zasłoniłem twarz dłońmi. To nie mogło się stać... Oczywiście walczyliśmy do ostatniej minuty, ale po końcowym gwizdku byłem wyczerpany. Chciało mi się płakać... Po odebraniu medalu pocieszenia wróciłem na murawę, przykucnąłem i ze łzami w oczach spoglądałem na Ikera Casillasa podnoszącego puchar, który mógł należeć do nas. Gdy zawodnicy Realu zeszli na murawę zaczęliśmy znikać w tunelu. Lekko się uśmiechnąłem, jednak w środku wciąż chciało mi się krzyczeć i płakać. Podszedłem do Sergio Ramosa, by pogratulować.
- Świetny mecz. - zaczął. - Masz przed sobą świetlaną przyszłość.
- Dzięki. Nie wpakuj pucharu pod autobus. - prychnąłem, na co obrońca się zaśmiał. Pogratulowałem pozostałym kolegom z reprezentacji i również zszedłem do szatni.
~*~
Następnego dnia emocje opadły, a my po śniadaniu i krótkim spacerze udaliśmy się na lotnisko, by wrócić do Barcelony. W samolocie już nie mogłem patrzeć na nagłówki gazet ze zdjęciami z meczu. Widząc pochlebne opinie na mój temat zdziwiłem się, w końcu to przez mój błąd możemy zapomnieć o pucharze.
- Ej, głowa do góry. - szturchnął mnie z Cristian, który siedział obok. - Uratowałeś nam nie raz dupę i zagrałeś świetny mecz. Nie obwiniaj się. - oznajmił z uśmiechem, po czym założył słuchawki i zasnął.Nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim, po chwili poszedłem w ślady Cristiana.

Po kilkudziesięciu minutach lotu rozespani wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się każdy w swoją stronę. Kiedy w budynku czekałem na bagaż usłyszałem swoje imię. Ledwo zdołałem się odwrócić, kiedy Ty przytuliłaś się do mnie.
- Cześć. - przywitałaś się z uśmiechem na twarzy.
- Co tutaj robisz? - zdziwiłem się, jednak nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
- Chciałam cię osobiście przywitać po wspaniałym meczu.
- Wspaniałym? Chyba go nie oglądałaś... to było fatalne, przeze mnie przegraliśmy. - odrzekłem szarpiąc za rączkę torby.
- Co ty wygadujesz? To był wspaniały mecz w twoim wykonaniu! To właśnie ty dałeś im nadzieję na wygraną. Kibice cię uwielbiają. - dotknęłaś mojego ramienia. Otworzyłem usta, by odpowiedzieć, jednak stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Stanęłaś na palcach, z dłonią na policzku i lekko musnęłaś moje usta. Serce podskoczyło mi do gardła, nie mogłem wydusić z siebie słowa. To było coś magicznego, czego nigdy nie zapomnę. Całowałem się z wieloma dziewczynami, ale to było coś wyjątkowego!
- Przepraszam. - szepnęłaś nagle, zdziwiona najwyraźniej swoim czynem. - Nie, nie powinnam... nie powinnam... - zagryzłaś usta rozglądając się dookoła.
- Tak, masz rację, to ja powinienem. - odparłem obejmując Cię. Złożyłem na Twoich ustach tak delikatny i czuły pocałunek, bojąc się, że uciekniesz, że już nigdy Cię nie zobaczę, czego bym nie przeżył. W końcu, po długich sekundach oczekiwania odwzajemniłaś pocałunek.
- Em... - odsunęłaś się dotykając palcami swoich ust. - Zrobiłam obiad, może chciałbyś wpaść? - zapytałaś niepewnie, jakby sama nie wierzyłaś w swoje słowa. Kiwnąłem tylko głową.

Od autorki: Oh, ah, zrobiło się słodko z tym siódmym rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba! Przez ostatnie dni byłam w niebie w związku z wygraną Realu w Pucharze Króla no i oczywiście w związku z przepięknym golem Marca! Jestem z niego dumna <3 Osobiście rozdział w miarę mi się podoba, ale pozostawiam go Waszej ocenie. Pozdrawiam i do napisania, Laurel!

14 komentarzy:

  1. Końcówka ♥
    Gol Marca był niesamowity, naprawdę!
    Rozdział jak zwykle świetny! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooooo jak ja ich kocham, wreszcie się pocałowali!
    Taka szkoda, że przegrali, ale Marc pokazał klasę :)
    Z niecierpliwością czekam na następny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział na:
      http://la-gante-esta-loca.blogspot.com/

      Usuń
  3. No i przypomniałaś mi CDR :( Marc był cudowny w tym meczu, rośnie nam światowej klasy obrońca.
    Dziękuję za to, że w końcu się pocałowali. Rozdział jest taki słodziutki i cudowny! Uwielbiam Cię po prostu moja pisareczko.
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! Jak ja długo czekałam na taki rozwój akcji :-) moja reakcja na słowa Marc'a kiedy powiedział że to on powinien ją pocałować: aaaaaaaaaaaawwwwwwwwwwwwwwwwww :-)
    Pisz szybko nowość, bo już umieram z ciekawości co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. hdfhdhddhjfgfgjfggfdjf65dfefhsdfasdireksdbnx uwielbiam tego bloga!
    Nie miałam w ogóle czasu na czytanie komentowanie za co przepraszam i to po raz kolejny, serio wybacz. Co do rozdziału... ja się prawie rozpłakałam, w końcu coś się dzieje na korzyść! Zaskoczyła mnie Rose, nigdy bym się nie spodziewała, że zacznie, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć :) Co do Pucharu... hmm, piękne okno Mareczka! I chyba każdy to potwierdzi, czyż nie?
    Czekam na następne i mam nadzieję, że nie będę sobie tak bimbała z czytaniem i komentowaniem,
    pozdrawiam, luuvmysahineq

    OdpowiedzUsuń
  6. Marc był naprawdę świetny w tym meczu, a potem jedna nieudana interwencja i bach! Wszystko inne idzie się walić. Bale ma chyba jakiś motorek w tyłku.
    Tak. A pocałunek był uroczy. Niespodziewany, ale jednak chyba żadnej ze stron taki obrót sprawy nie przeszkadzał. Mam tylko wrażenie, że Rose jednak przed tym będzie uciekać.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Marc był kwietny w tamtym meczu, dał wszystkim nadzieję. Z tego gola jestem bardzo dumna. <3 A co do rozdziału jest cudowny. a końcówka taka romantyczna. *-*
    Czekam na następny. Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. muszę przyznać, że Rose zaskoczyła mnie w tym rozdziale. wydawało mi się, że będzie trzymać między nimi dystans, choć nie przeczę, że skrycie liczyłam, nadal liczę, iż uda im się razem stworzyć wspaniały związek, wreszcie odnaleźć szczęście, mimo, że bez Erica. co do meczu Bartra nie powinien się obwiniać, w sporcie, jak to w sporcie, różnie bywa.
    co z córką Fabregasów? - dwójka na para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakby taki szczęśliwy rozdział. I ten mecz. Nie tylko ty byłam wniebowzięta po meczu. Ale fakt, bramka Marca była ładna.
    A ta końcówka słodziutka! *.*
    Czekam na nn! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. oj tak,zrobiło się słodko, wreszcie!
    Tyle rozdziałów czekałam na ten moment! :D
    Marc to taka słodzinka sama w sobie <3
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko kochana! Piękny ten rozdział i pocałunek na koniec. Myślę, że Marc i Rose przekroczyli już pewną granicę i teraz będzie jeszcze lepiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O proszę, nie spodziewałam się, że Rose zdecyduje się na taki krok. Ale to dobrze, o ile naprawdę zaczyna coś czuć do Marca.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy